wtorek, 9 listopada 2010

Barbara o Holendrach cz. 2

Ostatnio chyba trochę po nich pojechałam z tym ekshibicjonizmem, więc od razu powiem, że to jest bardzo fajny naród. Każdym się uśmiecha (i to nie tak fałszywie jak niektóre narody), jest uprzejmy. Jak się z mapą zgubisz, to od razu się znajdzie ktoś, żeby Ci pomóc. Poza tym to nieprawdopodobne jak oni jeżdżą na rowerach!!! W drugi dzień mojej pracy kierownik mnie zapytał czy umiem jeździć na rowerze. Trzeba było wiedzieć moje zdziwienie na twarzy! Co za pytanie. Ale chyba się zorientował, bo powiedział, że u niego w Hiszpanii, to nie potrafią. No ale jak już pojeździłam trochę to wiem chyba co miał na myśli. Nie chodzi o to, czy się umie pedałować, ale tutaj panują zupełnie inne przepisy. Albo raczej ich brak:P Ścieżki rowerowe są wielkości pasa jezdni, światła są tylko po to, żeby być bardziej ostrożnym, ale raczej nie po to, żeby się zatrzymać. Wyjeżdżając zza zakrętu nikt się nie ogląda za siebie (i działa w obie strony, o prostu trzeba uważać). Najlepsze są lewoskręty dla rowerów!!! Jeszcze nie wszystko opanowałam, bo brak takich rozwiązań w Polsce robi swoje. Ale jutro pożyczam znowu rower i będę się uczyć:)
No ale nie o rowerach i przepisach ruchu drogowego miało być, a właściwie o tym, co Holender może na tym swoim rowerku przewieźć. Trójka dzieci - to normalne, jak są przewożone w tych specjalnych rowerach. Ale jedno stojące na bagażniku, drugie siedzące z przodu na siodełku, a do tego bukiet kwiatów w ręce? Albo np. rower to świetny środek transportu... obrazów? A i częsty obraz jest jazda na dwóch rowerach. Skoro jeden to wyzwanie, to dwa to super zabawa:) A inni nie mają i muszą pożyczać:P
Widziałam jeszcze psy przewożone w specjalnych wózkach, wózko-rower (tym razem z dzieckiem;), rower dla 4 osób, z czego tylko 2 pedałują i parę innych dziwactw:)
Taka różnorodność!

A miałam pisać o czym innym. No ale to jutro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz