Pewnie się niejeden przyczepi - co to za wrażenia z urzędu czy przejażdżki rowerowej, ale wierzcie mi - dawno się tyle nie działo:) Nie w Krakowie!
Odbierałam dzisiaj paszport. W urzędzie - dzikie tłumy, całe rodziny z dziećmi, bo sobie przecież wszyscy o urlopach poprzypominali i jednak wypadałoby mieć jakiś dokument. Oczywiście urząd tylko, albo aż, do 17. Postanowiłam jednak zaryzykować i pokonać dystans z Opolskiej na okolice Ronda Mogilskiego w 20 min. Jest to nie lada wyczyn biorąc pod uwagę, że ponad połowa trasy nie biegnie ścieżką rowerową, a ta co biegnie to i tak jest zajęta przez pieszych. Ale nie o tym, cel był jeden - zdążyć:) Oczywiście zakładałam, że co najmniej 10 min przed piątą już nie zostanę przyjęta, ale - kto nie ryzykuje, ten nie je. I co się okazało? Że jednak nie zdążyłam:( Tzn nie zdążyłam, żeby odebrać numerek. Tak, tak - dorobili się maszynki z numerkami! i na tej właśnie maszynce była kartka, ze numerki już nie będą wydawane, bo czas oczekiwania jest dłuższy niż czas pracy urzędu. I poniżej informacja "wydawanie paszportów bez numerków". zgodnie z instrukcją stanęłam w kolejce nienumerkowej. Po kilku minutach przyszła pani i zebrała potwierdzenia, żeby przygotować paszporty do wydania. Właściwie to była jeszcze raz później. I tak sobie tam czekałam do 17.30 kiedy wreszcie skończyły się numerki i... praca urzędników. Oj trzeba było z nimi walczyć, żeby wydały te paszporty, bo chciały nas puścić z kwitkiem. Chociaż nie wiem czy z kwitkiem, bo kwitek to już one miały! No ale udało się je przekonać, że przecież komunikat był jasny i na przyszłość niech poprawią kartkę a nie wprowadzają ludzi w błąd! 1:0 dla mnie:)
Z tej radości, i z powodu pięknej słonecznej pogody postanowiłam uczcić ten sukces lodami na Starowiślnej. Oczywiście spodziewałam się kolejki, ale muszę przyznać, że już dawno tam nie byłam i zapomniałam jak długa może być! A z drugiej strony jak dobre lody tam mają. I jak zwykle nie mogłam się zdecydować na jeden smak, więc stwierdziłam, że za tyle czekania należą się 3! Burczenie w brzuchu też się do tego przyczyniło! I tak sobie szłam w kierunku Wisły. Nawet próbowałam pedałować na rowerze, konsumując:) Aż do pierwszej ławki na słoneczku, która wypatrzyłam na wysokości Forum:) Długo się nie nacieszyłam ciszą i spokojem, bo pojawił się Wojtek. A niech mu będzie, że z imienia:) Wręczył mi wizytówkę sklepu i serwisu rowerowego Amsterdamer (!). Najpierw się trochę obruszyłam, przecież mój rower jest jeszcze całkiem sprawny:) No ale od słowa do słowa i dowiedziałam się tylu fajnych rzeczy! A czemu fajnych? Bo dziś pracowałam nad propozycjami działań CSR w firmie, które miały m.in. promować zdrowy styl życia. Zdrowy i ekologiczny. I tu się nagle dowiaduję, od słowa do słowa, o Stowarzyszeniu Kraków Miastem Rowerów, o masach krytycznych i święcie cyklicznym, od Spółdzielni, czyli barze wegetariańskim (w którym zresztą wczoraj jadłam pyszne tagiatelle marchewkowe z tofu i soczewicę w sosie pomidorowym z kaparami) z możliwością dowozu na telefon, Wawelskiej kooperatywie, która pośredniczy w zamawianiu produktów z ekologicznych upraw lokalnych rolników, o obligacjach emitowanych przez Benedyktynów, o naprawie rowerów, konserwacji kolarek i Wigry 3 (takie kiedyś były prezenty komunijne i mojego roweru nie zamieniłabym na żaden tablet!), i ... przywozie mojej holenderki z Amsterdamu. Wszystko to, co dzisiaj omawiałam w związku z wspomnianymi wcześniej akcjami CSR:) Także informacji sporo jak na jeden wieczór, a chłopak zaoszczędził mi parę dobrych godzin spędzonych na przeszukiwaniu internetu:)
A w sobotę zapraszam na Targ Pietruszkowy na moim kochanym Podgórzu!
Tak a propos pietruszki - polecam koktajl pietruszkowy - pyszny! A jaki zielony:)
środa, 3 lipca 2013
wtorek, 2 lipca 2013
Barbara is back
Po dłuuuuuuuuuuuuuższej przerwie postanowiłam wrócić do pisania. Może i nie Barbara in Amsterdam, a raczej Barbara in Kraków, chociaż właściwie wątek holenderski też się znajdzie:) No ale nie ma co streszczać ostatnich wydarzeń, napiszę o nich przy okazji.
Subskrybuj:
Posty (Atom)