Post o pikniku już był, a że nie chcę powtarzać tytułów ani informacji to będzie o parkach. No więc parki spotykają się w parkach. Wieczorami. W celach jakich, wiadomo. Kiedyś to było nagminne i nielegalne, ale zwalczyli to drugie. No ale trzeba dodać, że nie w każdym można tak bezkarnie się oddawać przyjemnościom. Tzn można,(podobno!), ale i tak Vondelpark jest dla tak zwanych par mieszanych, Sarphatipark dla płci męskiej i tylko męskiej, natomiast żeńska udaje się głównie do Wertheimpark. To jako ciekawostka, którą się ostatnio znajomi nie omieszkali podzielić.
A jak już o parkach mowa, i tu mam na myśli te zielone z drzewami, to w sobotę robiłam kolejne podejście do frisbee. Z tygodnia na tydzień mi frekwencja spada! Tym razem trzy nowe osoby, ale nie jest źle. Jest nadzieja:) W niedzielę natomiast zrobiliśmy sobie wycieczkę do lasu. Rzut beretem jest Amsterdamse Bos, tzn jakieś 7 km ode mnie. To niewiele więcej co do Rudnik. A też mają wodę i dużo fajnych rzeczy. W ogóle to park zbudowali Holendrzy po wojnie. Nie było pracy to im kazali drzewa sadzić, ścieżki robić i stawy zalewać. Zadbany jest nieźle. Ogromne połacie zieleni przyorane, że niejeden by się własnego trawnika wstydził. Poleżeliśmy trochę nad wodą i niestety wbrew mojemu entuzjazmowi, frisbee prawie w ogóle nie zostało ruszone. Ah Ci leniwi Portugalczycy. Wystawiliśmy nasze blade ciałka na słońce i nie powiem, jedno ramię mi się trochę zjarało;) Park znajduje się rzut beretem od lotniska, ale nie było czym rzucić, więc niestety wyszły nici z mojego fotografowania podwozia samolotów startujących. Następnym razem;) Ale to trzeba się wybrać z kimś innym. Albo pewnie najlepiej samemu, bo ludzie się dziwnie irytują jak tylko robię więcej niż jedno zdjęcie czemuś. W natępny weekend jest ambitny plan wziąć rowery do pociągu i pojeździć wzdłuż pół tulipanowych, żonkilowych i hiacyntowych. Podobno już część kwitnie. A jak nie to w Lisse jest parada kwiatów. Ciekawi mnie niezmiernie, jak te kwiaty będą paradować:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz