poniedziałek, 21 marca 2011

Barbara i wiosna!

Przeczytalam wczoraj swietny artykul na temat blogowania. Miedzy innymi o tym, ze pisanie bloga pomaga formulowac mysli i, jako ze sie dzisiaj w pracy skupic nie moge, to pisze. Za duzo sie dzieje ostatnio. Szczegolnie rzeczy, ktorych juz nie ogarniam. Tak, mam na mysli zawile sprawy damsko-meskie, ale jakos szczegolnie nie chce ich tutaj wywlekac. Po prostu nie rozumiem facetow i bardzo bym byla wdzieczna, jakby mi ktos wyjasnil pare ich zachowan. Podobno sa tacy nie skomplikowani!? Moje doswiadczenie pokazuje co innego!
No ale szkoda poswiecac temu tematowi wiecej niz akapit, skoro weekend byl taki intensywny:) W sobote gralismy frisbee. Of course. Znowu frekwencja dopisala – 12 osob. I tym razem mielismy 3 dyski, wiec nawet udalo nam sie drilla zrobic. Co do gry to nie skomentuje, bo moj zespol przerznal 0 do 7! Ale mialam tych nizszych w zespole i mniej doswiadczonych. I probowalismy jakis taktyk. Ale faceci nie sluchaja! Po meczu przezylam chwile grozy. Obiektyw mi sie popsul. Cos sie z przyslona stalo. No ale po wielu probach i resecie udalo mi sie go naprawic. Ufffff. Przeciez to nowka jest. A w pt wieczorem robilam piekne zdjecia Osdorpu noca. A wlasnie, po pracy bylam w muzeum Van Gogha na wystawie poswieconej Piccasie. Srednio mi sie podobalo, bo to jego wczesny okres i – za duzo wplywu Toulous-Lautreca. No ale tytul mowil wszystko – okres paryski:P
Po muzeum bylismy cos zjesc. Uwielbiam to miasto – tle narodow i takie roznice kulturowe. Bylam z ludzmi z pracy: Hiszpanie i Portugalka vs. Kanadyjka i Polka. Grupa pierwsza to by tylko o jedzeniu gadala. Az w zoladku sciska na sama mysl. My jednak nie celebrujemy tak posilkow. No i jemy obiad po 21! Codziennie, toz to przeciez zbrodnia. Recydywa niemalze. Mily wieczor skonczylam zagladajac do znajmych na jazz session. Kolega gral na gitarze i to chyba byl pierwszy raz kiedy liczba muzykow na scenie byla wieksza niz sluchaczy:) Chociaz nie, jak w Argentynce robili wieczorki jazzowe to raz bylysmy same z Asia. Wtedy gralam na gitarze basowej, bo zespolowi sie nie chcialo grac do kotleta:P W pt doliczylam sie 10 muzykow!!!! Trzech gitarzystow, skrzypek, kontrabasista, ze dwoch bebniarzy, harmoniarz, grzechotnik i kogos mi brakuje. Fajne show.
W sb wieczor mialam zostac w domu, bo mnie troche frisbee wymeczylo musze przyznac. Nie wiedzialam czy to od slonca czy mnie goraczka brala, ale kolega karaoke organizowal, wiec trzeba bylo isc. Skoro przychodzi na frisbee i nawet dysk kupil, to trzeba sie zrewanzowac, nawet mimo, ze nie spiewam! No ale mnie zmusili (ooni albo plyny wysokoprocentowe:P). Ich strata, bo to bylo straszne:P Nie wspominajac, ze nie znam tych utworow. Jedynym plusem byla opcja karaoke taneczne. Tu sie bardziej odnalazlam, ale myslalam, ze padne, bo strasznie meczace! W prawej rece trzyma sie czujnik ruchu, ktory analizuje jak sie maja wygibasy osoby wystepujacej do tego co pokazuje na ekranie instruktor:)

Warto dodac, ze caly weekend byl piekny sloneczny i wogole. Az sie wierzyc nie chce, ze w Pl sniezy! Wczoraj zaszalam i wlozylam wiosenny plaszczyk i balerinki! No jak wieczorem wracalam do domu, to troche pozalowalam:P Bylo spotkanie expatow. Jestem teraz rozpoznawana jako ta od frisbee. No i probuje uswiadomic wszystkim tym, ktorzy jeszcze nie grali, ze to nie jest taka prosta gra. Nakrecilam glownego koordynatora calej grupy na wielki frisbee event! A gracze z KrakUFa – mojej druzyny z Krakowa chca na sparing przyjechac. Ehhh, nie lada wyzwanie dla mnie. Ale co tam!
Byl profesjonalny fotograf wczoraj. Troche sobie pogadalismy o fotografowaniu i takim tam. Zobaczymy jak pojdzie konkurs. Kto wie, moze sie powazniej tym zajme;) Dobra, pora popracowac:P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz