poniedziałek, 6 czerwca 2011

Barbara w Polsce

Jakoś ten blog zacznie nabierać nowego brzmienia, jak będę kontynuować moje przygody w ojczyźnie. Na pewno pierwszych kilka dni to było brutalne zderzenie z polską rzeczywistością - szok kulturowy. Już nawet nie pamiętam co robiłam po powrocie. Wiem, że padało. Albo mi się wydawało:( Wiem tyle, że mój urlop, który zaczął się 17h podróżą autobusem, kontynuował podczas 11h rajdu ekstremalnego a później 60h egzaminu. Później odwiedziny znajomych i poszukiwania mieszkania w Krakowie. Myślałam, szczerze mówiąc, że będzie łatwiej! No ale dla chcącego nic trudnego, suma sumarum miałam dwa, co dla mnie jest najgorszą liczbą, bo się nie mogłam zdecydować. Mieszałam obu ale wreszcie mam - pokoik na Kalwaryjskiej:) Podgórze wygrało. Lubię tam wracać. To już będzie mój trzeci raz. Zaraz lecę podpisać umowę i w piątek się przeprowadzam. Ehhh, zostawię ten fakt bez komentarza;)

W sumie to chyba dobrze się stało, że nie miałam za dużo wolnego na nic nierobienie. Bo to zupełnie nie w moim stylu i bym się tylko denerwowała, że nie mam z kim w góry jechać, czy nad wodę. Zresztą pogoda była taka sobie. Podsumowaniem ostatniego tygodnia jest miejsce "prawie" nad podium na rajdzie :P, zaliczony egzamin z tych szwedzkich studiów - wprowadzenie do strategicznego zrównoważonego rozwoju (genialne studia online, szkoda, że nie miałam na nie tyle czasu ile był chciała), znalezione mieszkanie:) Przyznam się szczerze, że pierwsze dwa, które obejrzałam mnie trochę przeraziły. Pierwsze było z dwoma chłopakami. Pomyślałam, że może być dobra odmiana, skoro oboje byli pracujący. No ale to było od lipca. A drugie - hmmmm. NO comment. Niby też pracujący, ale w ogłoszeniu napisali tak, myślałam, że to dziewczyny! Chyba nie współlokatorki szukali, ale kury domowej. I strasznie byli zawiedzeni, że jednak nie chciałam. Tam to nawet za darmo by się normalnie nie dało mieszkać. No chyba, żeby koledzy kaca po sobotniej imprezie odsypali:P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz