Poniedziałek był pełen wrażeń, ale to co sie stało wczoraj przerosło moje oczekiwania. Otóż wczoraj miał być próbny alarm przeciwpożarowy. Ponieważ nie było mnie na zeszłotygodniowym szkoleniu, odbębniliśmy je wczoraj w ekspresowym tempie. Otóż w Holandii, żeby udzielić komuś pierwszej pomocy trzeba przejść specjalne szkolenie. Wtedy można nosić jaskrawożółta kamizelkę, która wyróżnia z tłumu. Tak więc taka kamizelka, to duża odpowiedzialność. Jeżeli ktoś nie był szkolony, nie udzieli Ci pomocy. Baaa, jak złamiesz nogę, to cię nie zniesie, bo przecież trzeba swoje życie ratować. Tak wiec nie życzę nikomu łamania nóg w Holandii :P
Ale do rzeczy. Godzina Z wyznaczona była na 11.30. Wszyscy siedzieli ubrani w kurtki, czapki, prawie w rękawiczkach, czekając na alarm! 5 min, 10 min i… cisza – nic. Niektórzy zaczęli symulować alarmy aż tu przez intercom odezwała sie nasza HRka imitując syrenę alarmowa. Wszyscy spokojnym krokiem podążyli w kierunku miejsca spotkania. Nie biegnąc, bo w przypadku pożaru sie nie biega(to też cenna informacja ze szkolenia. I jak jest dym, to się trzeba kłaść na ziemi. I gaśnic też nam nie wolno używać, skoro się nie znamy Tylko ludzie w kamizelkach są przeszkoleni). Problem w tym, że nasze miejsce spotkania to duża sala w innym budynku Urzędu Miasta (ten budynek, który zajmuje GRI tez należy do UM). Czekał nas spacer. A przypomnę tylko, że tu jest zima!!! No ale lepiej spacerować i się ogrzać w budynku, niż wyjść szybko i marznąć na dworze! Ale na miejscu czekała na nas miła niespodzianka - kawa, herbata i ciasteczka. Takie alarmy to ja mogę mieć i co tydzień!!!
Jak wróciliśmy, okazało sie, że w naszej części budynku alarm sie nie uaktywnił! Co więcej, blokada drzwi, która ma się dezaktywować też nie zadziałała. Więc jednak dobrze, że to były tylko ćwiczenia. Zgodnie z tutejszą polityką, przy kolejnych ćwiczeniach będziemy znać tylko dzień albo tydzień, żeby być przynajmniej trochę zaskoczonym. Oby naprawili alarm do tego czasu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz