poniedziałek, 6 grudnia 2010

Barbara i pełen wrażeń poniedziałek

 W Polsce dzisiejszy dzień wszyscy zaczynają od zajrzenia pod poduszkę. Tak wiem, wszyscy zaprzeczą, że już się w Mikołaja nie bawią, ale jednak odczuwamy zawód jak okaże się, że tam pusto;) Nie liczyłam na to, żeby zasięg polskiego Mikołaja był aż tak duży, czym uniknęłam zawodu (a może raczej tym, że jak zwykle przespałam pierwszy dzwonek budzika i jak szalona wyleciałam z łóżka do łazienki?:)
Druga rzecz, to to, że Holendrzy obchodzą Mikołajki 5 grudnia, a że bojkotuję niewolnictwo, które najwidoczniej tutaj przetrwało mimo dekolonizacji i innych procesów, to i Holenderski Mikołaj nie przyszedł. Z drugiej strony głupio bym się czuła dostając prezent od murzyńskiego niewolnika Mikołaja, które do tego ubrany jest w pstrokaty strój niczym klaun z cyrku! :P (pisałam o tym w poście Barbara i Mikołaj)

No ale postanowiłam, że przynajmniej w pracy obdaruję kolegów i podzielę się swoją tradycją. Zaniosłam trochę pysznego miodownika i wmawiałam, że dziś trzeba świętować, bo po pierwszy w sobotę były moje imieniny, a po drugie dziś w Polsce obchodzimy dzień św. Mikołaja.  Po czym się okazało, że w Finlandii jest dzień niepodległości, więc lista powodów do świętowania się wydłużyła.

A zapomniałabym napisać jaki mi prezent zrobił Pan kierowca tramwaju dzisiaj. Na moim ostatnim przystanku przesiadkowym nie otworzył drzwi. Nie zdążyliśmy dolecieć do kolejnych, bo odjechał. Taki dowcipny! Czekał mnie spacer - nie żebym miała coś przeciwko spacerom, ale po pierwsze byłam już spóźniona, a po drugie chodniki dzisiaj były bardzo oblodzone. W przeciwieństwie do ścieżek rowerowych, które były odśnieżane! No to zafundowałam sobie (tzn kierowca mi zafundował) - skąd wiedział, że lubię???) mały spacerek:)

No a z innych wrażeń to byłam dziś w kinie. Pathe Tuschinsky - piękny budynek utrzymany w secesyjnym, i nie tylko, stylu:) To się dopiero nazywa 3D, albo i 4 D. Po ekranie latały pająki, a między nogami myszy!!! Dobrze, że strachliwa nie jestem, bo jeszcze by mogły być dodatkowe efekty dźwiękowe:)

No a ostatnim przyjemny akcent to mnie we własnym bloku spotkał (no nie tak własnym). Dzisiaj tak sobie myślałam, że jeszcze porządnej choinki nie widziałam w Amsterdamie. Wchodzę do domu, tj do klatki a tutaj śliczna choineczka!!! Ze święcącymi lampkami. Tak się miło zaskoczyłam, że nie zauważyłam kwiatka, który postawili koło klatki schodowej i który mnie na śmierć wystraszył!!! Gwoli wyjaśnień kwiatek ma przynajmniej 2 metry wzdłuż i wszerz:)

1 komentarz:

  1. A jednak polski Mikołaj przyszedł. Co prawda nie przez komin, ale przelewem :)

    OdpowiedzUsuń