poniedziałek, 3 stycznia 2011

Barbara zapisuje się do lekarza

Witam po Nowym Roku. Niestety, ale przywiozłam sobie z Polski pamiątkę w postaci wstrętnego przeziębienia/grypy/spastycznego zapalenia oskrzeli. Nie wiem jeszcze co to, bo na wizytę u lekarza muszę czekać... dopóki się nie wyleczę sama:P Jestem na etapie przeglądania encyklopedii zdrowia i już mi słabo od czytania powikłań każdego z powyższych!

No ale od początku. Zwolniłam się dzisiaj z pracy, bo już nie mogłam i postanowiłam się w końcu zapisać do lekarza. Miałam nadzieję, że może jeszcze dziś mi się uda umówić na wizytę, bo czuję się jakby mnie tramwaj przejechał. Po pierwsze lekarza trzeba wybrać w swojej okolicy. Nie, żebym coś miała do swojej okolicy, ale tu same Turki są i inne Araby. A po drugie rejestracja trwa tydzień!!! Na widok mojej miny, która wyrażała lekkie niedowierzanie z tego powodu, pani się zapytała, i tu cytat, "a co mi jest?". No chyba po to się chcę z lekarzem widzieć?! Wymieniłam jej wszystkie objawy i podejrzenia, to stwierdziła, że może jest to jednak coś poważniejszego i może za tydzień to kopnę w kalendarz i łamaną angielszczyzną stwierdziła, żeby zadzwoniła w środę i się zapytała, to może jakaś tam koleżanka wreszcie mnie zarejestruje i będę się w stanie umówić na wizytę! Już nie miałam się siły wykłócać, że do środy to ja może nie dożyję, no i głos zaczęłam tracić. Na odchodne jeszcze się zapytała, do jakiej apteki się zapisałam. Bo tutaj mało tego, że rejestrujesz się do lekarza, masz jeszcze swoją aptekę rodzinną!!!
Najpierw miałam problem z numerkiem, bo automat nie przewidywał opcji rejestracja (zresztą nie wiem czy bym zrozumiała!). Polecono mi guzik pierwszy, że niby poświęcą mi więcej czasu. Tu już szybciej poszło. Oczywiście kupiłam sobie od razu jakieś leki na mój gruźliczy katar. I znowu nie uzyskałam odpowiedzi na pytanie czy lepszy jest syrop w płynie, czy ten sam środek w tabletkach? Co za ludzie tam pracują????

No nic, jutro rano mam zamiar zrobić aferę, bo przecież po coś płacę masę pieniędzy miesięcznie za ubezpieczenie (nie muszą wiedzieć, że 80% mam dofinansowane:P). I na pewno nie po to, żeby się samemu leczyć i męczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz