poniedziałek, 11 października 2010

Barbara zwiedza miasto

Niedzielę zrekompensowałam sobie wycieczką rowerową po mieście. Umówiłam się ze Stef, a wcześniej jeszcze połaziłam po Jordaanie – który podobno jest najładniejszą dzielnicą w Amsterdamie. Rower miałam od współlokatorki. Powiedziała, że jak tylko uda mi się kłódki otworzyć, to go mogę pożyczyć. Jeszcze jej nie uświadomiłam, że próbowała złym kompletem kluczy;) Rower to straszny rzęch i dodatkowo prawie w ogóle hamulce nie działają. Cud, że pod auto nie wpadłam nigdzie! A zabezpieczony jest trzema pancernymi kłodkami, które o kilka razy przekraczają jego wartość :) No ale fajnie było. Słonecznie, tylko wietrznie. 
To sobie po parku pojeździłyśmy, zaliczając najbardziej turystyczne miejsca:) Ale to na zdjęciach wszystko ładnie widać (albo niekoniecznie, bo Stef się jeszcze z moim aparatem nie oswoiła :P) Jako, że koleżanka jest weganką, na lunchu byłyśmy na wegetariańskim kebabie. Fajne miejsce, bo płaci się raz, a bułkę można wypełniać warzywami kilkakrotnie, czego ludzie nie widzą, bo jest małym druczkiem dopisane na dole menu.

Fajnie było. Do domu wróciłam już po ciemku. Jeszcze się w parku zgubiłam. Dopiero jak jednego gościa, który biegał minęłam któryś raz z kolei to się zreflektowałam, że chyba jakieś kółka robię . No chyba, że gościu miał bliźniaka, który ludzi w błąd wprowadzał:P Dotarłam w końcu do domu, ale zajęło mi to 2 razy więcej czasu niż tramwajem. Może jak już poznam miasto, to się nie będę gubić. Ale za dnia i nocą wszystko inaczej wygląda!  A propos rowerów, to wczoraj miałam jazdę próbną na takim ślicznym nowiutkim rowerze. Koleżanka chce odsprzedać, bo dla niej jest za lekki i za mały. Trawiasto zielony, typowa holenderka – jeszcze był z takim pięknym koszykiem z tylu. Szkoda, ze nie w komplecie. Ehhh, jeździło się super, Pol miasta przejechałyśmy nad zatoką razem. Tylko dylemat mam straszny, bo do takiego to trzeba ze 2 pancerne kłodki kupić o wartości min 1/3 roweru. A to już daje ponad 200e! No ale za używane tutaj tez chcą ok. 150e, więc może na jedno wyjść, a rower fajnie mieć, bo jakie inne sporty mi tu pozostają? No może frisbee, ale z tym moim kolanem wolę nie ryzykować intensywnych treningów:P
Połażę jeszcze po sklepach i serwisach rowerowych poza centrum. 
Tylko oni tu wszystko mają do 18 pootwierane, a ja po 17 kończę, więc strasznie krótki ten dzień jest.
A poza tym to się bardzo zimno robi. Muszę sobie jakąś czapkę sprawić, bo niedługo mi uszy odmrozi. Dobrze, że mam rękawiczki!
Przyszła współlokatorka to się idę podpytać, bo mi coś o jakimś tanim rowerze wspominała też i zresztą chyba się zobowiązałam, że jej w malowaniu mieszkania pomogę, skoro mnie tam rejestruje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz